Uczniowie IV E, absolwenci makowskiego Liceum im. Marii Curie Skłodowskiej rocznik 1973, obiecali sobie po maturze, że będą się spotykać co roku, w pierwszą sobotę sierpnia. Ale życie napisało inny scenariusz i spotkali się dopiero po 40 latach.
Jedni poszli na studia, inni zaraz po szkole podjęli pracę, założyli rodziny i rozjechali się w różne strony. W Makowie pozostało ich sześcioro. Na pierwsze szkolne zjazdy przyjeżdżali dość licznie, ale nigdy nie byli w komplecie. Z czasem obecność spadła do zaledwie kilku osób. Kiedyś, Hania Kraszewska Siemak, która jak nikt inny pielęgnuje szkolne wspomnienia i ma największy zbiór fotografii z tamtego okresu, rzuciła pomysł żeby zorganizować spotkanie klasowe. Temat podjęła jej serdeczna przyjaciółka do dziś, Ula Kwiatkowska (Wiśniewska) i podzieliła się nim z Danusią Brodowską (Krośnicką). Do współpracy wciągnęły Bronka Dobrosielskiego.
W poszukiwaniach dotarli na drugi kontynent
Zaczęli od najtrudniejszego zadania, odnalezienia kolegów. Trzy dziewczyny mieszkały za granicą. Bogusia Górajczyk w USA, Grażynka Mach w Australii, Marylka Szewczyk w Szwecji. - Najwięcej problemów było z ustaleniem adresu Grażynki, nie mieliśmy nikogo, kto by go znał. Udało się, dzięki Bronkowi, który spędził wiele godzin w Internecie – Ula i Danusia chwalą kolegę. Nie mniej problemu sprawiło im uzgodnienie terminu spotkania. Najpierw miał być czerwiec, później lipiec, ostatecznie wszyscy przystali na pierwszą sobotę sierpnia. I stało się tak, jak sobie obiecali przed czterdziestoma laty, choć mało kto tę obietnice jeszcze pamiętał. Na miejsce spotkania wybrali urokliwy, gościnny „Dworek” państwa Kozłowskich.
Zaczęli od najtrudniejszego zadania, odnalezienia kolegów. Trzy dziewczyny mieszkały za granicą. Bogusia Górajczyk w USA, Grażynka Mach w Australii, Marylka Szewczyk w Szwecji. - Najwięcej problemów było z ustaleniem adresu Grażynki, nie mieliśmy nikogo, kto by go znał. Udało się, dzięki Bronkowi, który spędził wiele godzin w Internecie – Ula i Danusia chwalą kolegę. Nie mniej problemu sprawiło im uzgodnienie terminu spotkania. Najpierw miał być czerwiec, później lipiec, ostatecznie wszyscy przystali na pierwszą sobotę sierpnia. I stało się tak, jak sobie obiecali przed czterdziestoma laty, choć mało kto tę obietnice jeszcze pamiętał. Na miejsce spotkania wybrali urokliwy, gościnny „Dworek” państwa Kozłowskich.
Więcej w jutrzejszym wydaniu Kuriera Makowskiego
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez